|
| Podanie. Mam tu wpisac imię postaci? Jeśli tak, to Richard Vogler | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Utopiec John
Liczba postów : 16 Registration date : 09/03/2009
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Podanie. Mam tu wpisac imię postaci? Jeśli tak, to Richard Vogler Nie Mar 15, 2009 8:17 pm | |
| 1. Wiek - 13
1.5 Płeć -Męska
2. Samoocena odnośnie orientacji w fantasy - Nieskromnie oceniam swoją orientację w fantastyce na 5. Fantastyka jest właściwie większością tego co czytam. Czytałem Tolkiena, czytałem Sapkowskiego, Pratchetta, Gaimana i innych też. Grywam w gry komputerowe. W Hirołsów III nie grałem.
3. Doświadczenie - W erpegi grywam od jakichś trzech lat. Styczność miałem z systemami takimi jak Warmłotek, Neuroshima i przez chwilę DeDeki, które nie przypadły mi do gustu. Grałem w stare LS, niestety moja sesja umarła z powodu zaginięcia MG. Prowadzę konkurencyjnego PBFa (lintharia.fora.pl, jakby ktoś pytał).
4. Czemu właśnie LS? - A istnieje coś innego, co nie byłoby moje i byłoby fajne? Jeśli tak, to chętnie zobaczę. Mówię o PBFach.
5. Czemu właśnie Dzikie obszary Centralne? - Losowałem. | |
| | | Varin
Liczba postów : 305 Age : 29 Skąd : Małopolska Registration date : 19/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Podanie. Mam tu wpisac imię postaci? Jeśli tak, to Richard Vogler Sob Mar 21, 2009 8:02 pm | |
| Samoocenę usunąłem, nie biorę jej pod uwagę.
"Bubu, Świstyś i Marcelina" - oto temat. | |
| | | Utopiec John
Liczba postów : 16 Registration date : 09/03/2009
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Podanie. Mam tu wpisac imię postaci? Jeśli tak, to Richard Vogler Nie Mar 22, 2009 6:21 pm | |
| Uaa. No dobra, niech będzie. | |
| | | Utopiec John
Liczba postów : 16 Registration date : 09/03/2009
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Podanie. Mam tu wpisac imię postaci? Jeśli tak, to Richard Vogler Nie Kwi 19, 2009 9:51 pm | |
| Zostało toto już napisane, ale niestety mam pewne problemy z zamieszczeniem. Już nie długo... | |
| | | Utopiec John
Liczba postów : 16 Registration date : 09/03/2009
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Podanie. Mam tu wpisac imię postaci? Jeśli tak, to Richard Vogler Pią Maj 01, 2009 2:07 pm | |
| Oto i jest:
Bubu, Świstyś i Marcelina
Żyła sobie razu pewnego królewna. Była, jak to w bajkach bywa, dziecięciem niezwykłej urody i w całym królestwie jej ojca nie było piękniejszej dziewczynki. Jako osesek była też bardzo mądra. Była wprost idealnym dzieckiem. Nazwano ją Marcelina. Jej rodzice, król i królowa małego królestwa, o którym dziś już nikt nie pamięta, mieli tylko jeden powód do smutku. Oto ich doskonała córeczka była zadeklarowanym mięsożernym potworem. Zaczęło się od tego, że jako malec nie chciała jeść warzyw. Mała Marcelinka owszem, próbowała jeść marchewkę, pomidory i seler, lecz już po pierwszym kęsie wypluwała je ze wstrętem. Niańki próbowały różnych sposobów na podanie dziecku warzyw, lecz wszystkie zawodziły. Dziewczynka żądała mięsa. W wieku pięciu lat jadła posiłki wielkości takich, jakie jadał jej ojciec, który był człowiekiem otyłym i lubił sobie dobrze zjeść. Gdy Marcelina skończyła lat dziesięć, zaczęła chadzać wraz z dworzanami na polowania. Dostała od ojca krótki łuk i nauczyła się z niego strzelać do zwierzyny. Na polowaniu okazało się jednak, że dla królewskiej córeczki dużo lepszym sposobem na upolowanie kolacji jest dogonienie jej i skręcenie jej karku. Nikt nie wiedział, skąd w wątłych rączkach dziesięciolatki bierze się taka siła. W jej uzębieniu też zaszły pewne zmiany. Jej kły stały się dłuższe i mocniejsze, jakby nie należały do dziewczynki, tylko do drapieżnego zwierzęcia. Nadszedł jednak czas, gdy Marcelina przestała być mała dziewczynką i stała się nastolatką. Zaczęła przezywać okres młodzieńczego buntu, co w połączeniu z jej drapieżnością okazało się katastroficzne. Otóż podczas kłótni z jednym z jej rówieśników uderzyła go trochę za mocno. Złożyło się na tyle niefortunnie, że trzymała w dłoni ogryzaną właśnie kość , a ofiara ataku stała do niej odwrócona bokiem. Pech chciał, że kość trafiła z ogromną siłą w potylicę nieszczęśnika. Martwe ciało osunęło się na posadzkę. Marcelina stała nad trupem z zakłopotaną mina, trzymając w dłoni ogryzioną kość. Toczyła wewnętrzną walkę. Rozum podpowiadał jej, żeby czym prędzej opuścić miejsce zbrodni i zająć się, dajmy na to, szydełkowaniem gdzieś w oddali, udając, że z morderstwem nie ma nic wspólnego. Instynkt zaś krzyczał, że to pierwsza w jej życiu okazja do spróbowania ludzkiego mięsa. Gdyby nie była to Marcelina, zapewne zwyciężyłby zdrowy rozsądek, jednak królewska córka była nader niezwykłą osóbką. Schowała się ze zwłokami w jakiejś małej, nieużywanej przez nikogo komnacie i zaczęła konsumpcję. Wyszła po półgodzinie, zadowolona i syta. Niosła ze sobą worek pełen kości spożytego przed chwilą kolegi. Otarła stróżkę krwi ściekające jej po brodzie. Kto by przypuszczał, że ludzkie mięso jest takie smaczne? Wkrótce w królewskim pałacu zaczęły zdarzać się dziwne… wypadki. Co jakiś czas tajemniczo znikał któryś ze służących. Nie przytrafiało się to często – królewna starała się ukrywać ze swoim nowym hobby. W końcu jednak ogrodnik odnalazł zakopane w ogródku, ogryzione do czysta ludzkie kości. Wtedy się dopiero zaczęło! Wszyscy biegali w popłochu i krzyczeli o wilkołakach, wampirach i innych potworach. Marcelina udawała niewiniątko. Gdy sprawa przycichła, księżniczka wróciła do spożywania ludzkiego mięsa, tak bardzo jej bowiem smakowało. Starała się zachować większą ostrożność, wyprawiała się do miasteczka i porywała sieroty oraz starców, o których nikt nie pamiętał i nikt by za nimi nie płakał. Pewnego razu jednak została przyłapana na konsumpcji żebraka. Jej ojciec wpadł w furię. Królowa snuła się po pałacu i co jakiś czas mdlała. Dworzanie oczywiście biegali w panice i krzyczeli coś niezrozumiale. Król kazał wybudować wieżę, wysoką na sto stóp, by zamurować w niej krwiożerczą córkę. Wieża miała być wykonana w całości z czarnego marmuru i być cudem gotyckiej architektury. Wezwano w tym celu wielu znamienitych inżynierów, magów i oczywiście setki prostych robotników, o których nikt nigdy nie pamięta. Doradcy króla uznali, że sama wieża, choćby była wykonana w najzmyślniejszy sposób, nie wystarczy, by uwięzić krwiożerczą księżniczkę. Trzeba więc znaleźć odpowiedniego strażnika. Dyskusja o tym, jaki potwór będzie najodpowiedniejszy, trwała pełne trzy dni. Spośród wielu znanych monstrów, takich jak gryfy, chimery lub mantykory, wybrano w końcu zwykłego smoka, jako, że był stworem najbardziej znanym. Powstał jednak kolejny problem: smoki nie mieszkały ot tak sobie w królestwie. Nie kryły się jak króliki w podziemnych norkach, ani nie wiły na drzewach gniazd jak ptaki. Tak naprawdę nikt nie miał najmniejszego pojęcia, gdzie taki smok mógłby egzystować. Wszystkim wystarczała informacja, iż jest to miejsce na tyle odległe, że spotkanie ze smokiem im raczej nie grozi. Postanowiono, że podczas, gdy więzienie dla Marceliny będzie budowane, jeden z dzielnych rycerzy ruszy na poszukiwanie smoka. *** W królestwie ojca Marceliny zamieszkiwał młody rycerz, imieniem Świstobor. Był człekiem jeszcze młodym i odznaczającym się wyjątkową urodą, dlatego wszyscy znajomi nazywali go pieszczotliwie Świstysiem. Świstyś nie był stereotypowym rycerzem. Odziewał się w zbroję jedynie wtedy, gdy wymagała tego okazja. Wolał chodzić w obcisłych, jedwabnych ciuszkach, które bardziej pasowałyby bardowi, czy nawet kobiecie. Nie lubił też walczyć. Podczas wszystkich możliwych turniejów i polowań symulował chorobę, kiedy tylko usłyszał, że może zbliżać się wojna, wyjeżdżał nagle w odległe kraje i wracał dopiero, gdy był pewien, że żadna walka mu nie grozi. Chodził po zniszczonym wojną rodzinnym mieście i z niedowierzaniem w głosie rozpytywał, co tu się stało, gdy go nie było. Zamiast tego wolał siedzieć w swoim niewielkim zamku i mizdrzyć się do lustra, zachwycając się swoją urodą. Trzeba mu bowiem przyznać, że urodę miał nieprzeciętną. Miał gładką, rumianą cerę, niebieskie oczy, a jego kręcone blond włosy przywodziły na myśl włosy małych cherubinków, z zapałem malowanych na sufitach świątyń. Kupił nawet od wędrownego maga małe lusterko, które zostało tak zręcznie umagicznione, że zapytane kto jest najpiękniejszy w świecie, odpowiadało właścicielowi, że on. Świstyś wiódł spokojny żywot z dala od wszelkich niebezpieczeństw, dlatego też zdziwił się mocno, gdy do jego zameczku zawitał konny orszak. Do siedziby rycerza wszedł dość niski mężczyzna z czarną hiszpańską bródką, ubrany w czerwony żupan, z rapierem u boku. Asystowało mu dwóch łysych drabów, podobnych do siebie jak dwie krople wody. Każdy z nich dzierżył kawał solidnej dechy z wbitym w nią gwoździem. Z oczu ziała im wrogość, a wyraz twarzy mieli identycznie tępy. Człowieczek z rapierem przemówił: - Witajcie panie – skłonił się nieznacznie – Przybywam z poselstwem od miłościwie nam panującego króla. Nie wiem, czy jesteście świadomi panującej obecnie sytuacji, więc na wszelki wypadek zostanie wam ona przedstawiona. Źle się dzieje. Królewska córka, Marcelina, przemieniła się z pięknego dziewczątka w krwiożerczą bestię. Księżniczka ma zostać zamknięta w wieży, której ma strzec straszliwy smok. Problem polega na tym, iż król nie ma w zapasie wielu smoków, więc trzeba jakiegoś zdobyć. Jak mi wiadomo, smoka nie da się od tak kupić na jarmarku, więc ktoś musi wybrać się na niebezpieczną wyprawę i takiego smoka sprowadzić na dwór króla. I, co najlepsze, na tego kogoś wybrano was, rycerzu. Świstyś stał chwilę, jakby nic poważnego się nie stało. Jednak po krótkim momencie mózg nadążył za uszami i rycerz rozdziawił usta w geście niedowierzania. Jak mógł dopuścić się takiego zaniedbania? Powinien częściej sprawdzać, co się dzieje w królestwie. Teraz był skazany na trudną i niebezpieczną misję, podczas której mógłby stracić swój urok! Przecież taki smok mógłby go, nie dajcie bogowie, podrapać! - Nie mogę pojechać na tę wyprawę. Mam katar… - teatralnie pociągnął nosem. Mężczyzna z rapierem uśmiechnął się tylko i skinął głową na towarzyszących mu olbrzymów. Tamci zbliżyli się niebezpiecznie, ściskając w rękach deski z gwoździami i szczerząc zepsute zęby. Nawet próchnicę mieli identycznie rozłożoną. Świstyś skulił się i wyjąkał coś niewyraźnie, że pójdzie i znajdzie rzeczonego smoka. Mężczyzna uśmiechnął się triumfalnie i dał dłonią znak drabom, którzy posłusznie odsunęli się od rycerza i wycofali. Rycerz kulił się jeszcze przez chwilę, ukrywając twarz w dłoniach, a gdy rozejrzał się, stwierdził, że ludzi już tu nie ma. Był załamany. Musiał odnaleźć jakiegoś durnego smoka, który mu nie był do niczego potrzebny, narażać swe piękne lico dla dziadygi mianującego się królem, którego widział może ze trzy razy w życiu. Ubrał się więc w ubranie podróżne ( - Och, jakże pięknie w nim wyglądam – zakrzyknął widząc swoje odbicie w lustrze), przypasał miecz, osiodłał konia i ruszył niechętnie na spotkanie przygody. | |
| | | Utopiec John
Liczba postów : 16 Registration date : 09/03/2009
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Podanie. Mam tu wpisac imię postaci? Jeśli tak, to Richard Vogler Pią Maj 01, 2009 2:09 pm | |
| ***
Belzebub ( w skrócie Bubu) był leśnym smokiem. Jak można się domyślić, mieszkał w lesie. Wyglądał jak zwykły leśny smok, które dla ludzi były identyczne. Miał atletyczną budowę, jego łuska była koloru, a jakże, zielonego, oczy zaś miał zielone.( Leśne smoki mają w swoim języku kilkaset tysięcy określeń na różne odcienie zieleni). W skrócie: wyglądał jak zielona jaszczurka wielkości psa, ze szczątkowymi skrzydłami. Był najstarszym synem swojego smoczego ojca i smoczej matki, wśród pobratymców odznaczał się niezwykłą dla smoków dzielnością, walecznością i heroizmem. Zawsze był pierwszy do wypowiedzenia wojny innemu smoczemu rodowi, zawsze wygrywał pojedynki, ratował młode smoczyce z opresji i polował na największe zwierzęta. Pewnego dnia pojawiła się straszna wiadomość. Otóż do lasu wjechał jakiś człowiek na koniu. Bubu zerwał się, by dopaść intruza i zobaczyć, czy umie gadać. Belzebub miał bowiem swoją zasadę: jeśli ktoś umie gadać, to zanim się go zabije, należy z nim pogadać. Nikt go nie próbował powstrzymać, więc pomknął przez las w stronę, z której nadjeżdżał przybysz. Leśne smoki miały ciekawy i dość widowiskowy sposób poruszania się po lesie. Nie biegały po ziemi, ani nie latały ponad koronami drzew. Skakały z jednej gałęzi na drugą, z jednego pnia na kolejny. Łapały się uzbrojonymi w pazury łapami konarów i prześlizgiwały się między liśćmi. Jeśli drzewa dzieliła większa odległość szybowały na karłowatych skrzydłach niczym latające wiewiórki. Wszystko to czyniły z wielką gracją. Przemieszczając się po lesie stanowiły esencję dynamiki. Potrafiły to robić bezgłośnie, jednak wielką radość sprawiał im odgłos śliskiej łuski trącej o korę i szum liści, gdy skakały z gałęzi na gałąź czyniąc w powietrzu rozliczne akrobacje. Bubu dotarł do celu i ujrzał przed sobą człowieka odzianego w dobre ubranie, z przypasanym mieczem idącego obok konia trzymanego za uzdę. Wyglądał na mocno zagubionego. Smok obserwował go zza zasłony liści. Człowiek, w geście desperacji, siadł na ziemi i wyciągnął z zanadrza ręczne lusterko. - Lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie? – zapytał lusterka. Czyli mówi, pomyślał Bubu ukryty w gąszczu. Smok zastanawiał się, czy wielu ludzi gada do luster. Wydawało mu się to oznaką szaleństwa. - Tyś jest. – odpowiedziało lustro mechanicznym głosem. Belzebub postanowił zadziałać. Zawarczał, a kiedy rycerz się wzdrygnął, wypełzł z kryjówki i stanął na ściezce. Trzeba przyznać, że nie wyglądał imponująco. Leśny smok, jeśli akurat nie przebywa na drzewie, jest stworzeniem nieco pokracznym. Człowiek podskoczył i mało co nie upuścił lusterka. Rozdziawił usta w wyrazie zdumienia. - Cco… Co ty jesteś? – spytał smoka. Nie było to inteligentne, smocza szczęka nie wydawała się mieć najmniejszych szans na wydanie artykułowanej mowy. Mimo to, smoki potrafiły mówić. Nikt nie wiedział, jak to się dzieje. Zapewne brała w tym udział magia. - Rrrau. Nazywam się Belzebub. Wtargnąłeś na teren leśnych smoków. Odejdź, jeśli ci życie miłe. – rzekł smok. - J-jeśteś smokiem? Naprawdę jesteś smokiem? Och, jak wielkie jest moje szczęście! - Owszem, jestem. A teraz odejdź, człowiecze, bo inaczej skończysz jako smocza przekąska. – wyszczerzył zęby, w sposób, jaki uważał z groźny. Blefował oczywiście. Smoki nie jadły ludzi. - Nie! Proszę, nie zabijaj mnie. – rycerz najwyraźniej dał się nabrać na blef – Mam dla ciebie propozycję. Wysłał mnie tu król, kazał mi przyprowadzić smoka do obrony wieży, w której zamknięta jest krwiożercza księżniczka. Nie chciałbyś uratować wielu ludzkich istnień przed zjedzeniem przez królewnę Marcelinę? Tymi słowami człowiek poruszył wrażliwą strunę w smoczej duszy. Bubu był smokiem, odznaczającym się przecież wielką potrzebą ratowania niewinnych, heroicznym do bólu. Był gotów oddać swe życie broniąc słabszych od siebie. Poza tym lubił bardzo, gdy inni go wychwalali. Wśród pobratymców był już znany, więc radość za każdym razem gdy zrobił coś bohaterskiego, radość smoków była mniejsza. Stawało się to coraz bardziej rutynowe. W nowym środowisku mógłby zdobyć wielu fanów i móc ratować ludzi przed co raz to nowymi zagrożeniami, w końcu to takie nieporadne istoty. - Skoro tak stawiasz sprawę… Niechaj tak będzie. Wiedz jednak, że gdybym nie był bohaterem, już od dobrej minuty byłbyś przeze mnie pożerany. Ja jednak czuję głęboką potrzebę pomagania słabszym, nawet ludziom. – Belzebub włożył w wypowiedź całą arogancję, na jaką potrafił się zebrać. Niech sobie człeczyna nie myśli, że leśne smoki są ustępliwe. - Och. To wspaniale. Możemy więc ruszać? - A niech ci będzie. Ruszajmy. Smok zaczął iść, starając się robić to z jak największą gracją, lecz jego ciało nie było do tego przystosowane w żadnym stopniu. Wskoczył więc na konia Świstysia i pojechali powoli w stronę zachodzącego słońca. Obaj byli zadowoleni. Jeden wypełnił wreszcie misję, drugi ostał okazję na okazanie swojego męstwa i heroizmu. W tym miejscu historia mogłaby się z powodzeniem zakończyć. Skończyła się jednak dopiero po kilku tygodniach, gdy Bubu i Świstyś dotarli do królewskiego zamku. Tam dowiedzieli się, iż królewna, pozbawiona częstych dostaw świeżego mięsa, zmarła na krótko przed ich przybyciem. Sekcja zwłok wykazała, że w jej ciele zaszły różne zmiany, przystosowujące ją do drapieżnictwa. Magowie zbadali zmutowany żołądek księżniczki, okazało się, że nie był on zdolny do pobierania wartości odżywczych z roślin. W mózgu potworzycy znaleziono mały dysk, pokryty zapiskami w jakimś tajemnym języku. Emanował mroczną magiczną aurą. Magicy orzekli, że zawierał on magiczny ładunek, który od lat przekształcał dziewczynkę w drapieżnika i zarazem idealnego zabójcę. Udało się też znaleźć zakodowany rozkaz, który miał się uaktywnić wraz z siedemnastymi urodzinami królewny. Był on bardzo prosty: „ Zabić Króla”. Królewska córka okazała się być zręcznie przygotowanym zamachem na osobę władcy. Wieża została porzucona w trakcie budowy, nie było sensu budować więzienia, skoro więzień już nie żył. Został jedynie fundament i pierwsza kondygnacja. Świstobor nie przejął się specjalnie całym zajściem, wrócił do swego zamku by mizdrzyć się do lustra. Belzebub wrócił do lasu i postanowił już go nie opuszczać. Tak właśnie skończyła się historia o Bubu, Świstysiu i Marcelinie, dzielnym smoku, pięknym rycerzu i krwiożerczej księżniczce. Gdyby to rycerz był krwiożerczy, smok piękny a księżniczka dzielna, ich los zapewne potoczyłby się zupełnie inaczej. Ale to już zupełnie inna historia. | |
| | | nameless
Liczba postów : 310 Age : 36 Skąd : Never, Never Land Registration date : 20/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Lothar Hammerhand Inwentarz: Wygląd: Wysoki (214cm) i cholernie ciężki (406kg) 'człowiek z kamienia' - Obsydianin. Jego skóra przypomina powierchnię głazu. Szara, miejscami ciemno-szara. W poprzek jego torsu biegnie czerwonawa żyła jakiegoś metalu. Oczy ma szare (jak stal), ale spojrzenie ciepłe.
| Temat: Re: Podanie. Mam tu wpisac imię postaci? Jeśli tak, to Richard Vogler Pią Maj 01, 2009 2:45 pm | |
| Mroczny szept: Varin przestał mistrzować... | |
| | | Varin
Liczba postów : 305 Age : 29 Skąd : Małopolska Registration date : 19/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Podanie. Mam tu wpisac imię postaci? Jeśli tak, to Richard Vogler Pią Maj 01, 2009 2:56 pm | |
| Mniej mroczny szept: ... dupa, nadal mistrzuje ale nie jako mistrz... | |
| | | Varin
Liczba postów : 305 Age : 29 Skąd : Małopolska Registration date : 19/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Podanie. Mam tu wpisac imię postaci? Jeśli tak, to Richard Vogler Pią Maj 01, 2009 2:58 pm | |
| Bardzo ładne opowiadanie tak czy tak. Musisz sobie wybrać innego mistrza, sory. | |
| | | Utopiec John
Liczba postów : 16 Registration date : 09/03/2009
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Podanie. Mam tu wpisac imię postaci? Jeśli tak, to Richard Vogler Pią Maj 01, 2009 3:12 pm | |
| Ajajaj. Nie miałem internetu od jakiegoś czasu i nie wiem, jak się sprawy mają. Zauważyłem, że cosik zbladł, ale myślałem, że to tak chwilowo. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Podanie. Mam tu wpisac imię postaci? Jeśli tak, to Richard Vogler | |
| |
| | | | Podanie. Mam tu wpisac imię postaci? Jeśli tak, to Richard Vogler | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |