Imię: Sirius
Nazwisko: Verdox
Wiek: 26 lat – to jedna z trzech rzeczy, które wiem na pewno, prócz nazwiska i imienia...
Wzrost: 185cm – tak na oko…
Waga: 80 kg – gdzieś około, od dawien dawna się nie ważyłem…
Rasa: Człowiek, najzwyklejszy w świecie człowiek…
Statystyki:
SIŁA -Poniżej Przeciętnej
WYTRZYMAŁOŚĆ - Poniżej Przeciętnej
SZYBKOŚĆ -Powyżej Przeciętnej
ZRĘCZNOŚĆ - Przeciętny
MĄDROŚĆ - Powyżej Przeciętnej
PSYCHIKA - Przeciętny
Inwentarz:
Wszystko na Obrazku Postaci u góry, ale opisze…
Głowa ::
Szyja ::
Korpus :: Biała, jedwabna koszula. Zdobiona, lniana kamizelka, zwięczona u szyi srebrną broszką. Czarny, długi , skórzany płaszcz, gdzie nie gdzie już lekko zniszczony i przetarty…
Ręce :: Skórzane rękawice…
Prawa dłoń ::
Lewa dłoń ::
Nogi :: Czarne, skórzane spodnie zapięte na ćwiekowany pas. Skórzane, obite częściowo żelazem buty. Nagolenniki obite płatami żelaza.
Palce ::
Sakiewka: 50 sztuk złota
Historia:
Odgarnął kolejną kępkę wysokiej trawy, idąc dalej do przodu. Odkrywając niezbadane tereny centralne. ..
„ Świetnie, kolejne bagno. Po cholerę tu przybyłem. Nowe Życie, co? Ucieczka przed prawem? Gadanie, wolałbym teraz siedzieć w więzieniu i jeść ciepły kleik, tam na zachodzie. A nie szlajać się tutaj. Kto by pomyślał, że kiedyś byłem arystokratą. Miałem objąć miły fotelik i żyć sobie spokojnie w dobrobycie, z dala od trosk. Ale nie! Mi zachciało się przygód, że niby czegoś dokonam. Wolne żarty. Takie rzeczy można wyczytać tylko w baśniach dla dzieci i opowieściach portowych pijaków. Nie ma bohaterów. To jest pewne. Wracając do rzeczy. Rządny walki, zacząłem pobierać nauki u jednego fechmistrza. Niezły był, to trzeba powiedzieć. Wiele mnie nauczył. Szkoda, że musiałem go potem zabić. Musiałem, bo inaczej skończyłbym w mamrze, choć i tak w tej chwili wydaje mi się to czymś dobrym. Po chuj rzucałem tymi nożami w pokoju. Lecz skąd niby miałem wiedzieć, iż akurat wejdzie Louis i dostanie prosto w łeb. Akurat w takiej chwili zjawił się mój mistrz. Był zaskoczony, zresztą ja też. Jednak bez swojej broni nie mógł nic zrobić, a ja z mym rapierem i owszem. No i tak mając już dwa trupy na głowie w wieku ledwie dziewiętnastu lat zwiałem od kochanej rodzinki. I co? Skaptowałem się na statek piracki. Pirat Sirius Verdox. Jak to dumnie brzmiało. Szkoda tylko, iż zacząłem od szorowanie pokładu i łapania szczurów. Na szczęście piraci doceniają ciężko prace. No i w końcu złożyłem przysięgę. A jakie tam były bzdury. Przysięga piracka to jeden kicz. Honor? Pirat go nie zna. Litość? Tak samo. Odwaga? Cóż to za odwaga napadać kupców i zabijać młode damy. Pożyłem sobie tak pięć latek, nie powiem, było dobrze. Niestety wszystko się kiedyś kończy. Nasz bryg spotkał królewską fregatę i skończyło się to kąpielą w morzu. Bitwa odbyła się w miarę blisko brzegu, dzięki temu właśnie, jakimś cudem przeżyłem. Cóż miałem robić? Ano oczywiście rabować. Parę zabójstw, kilka większych i mniejszych przestępstw i już byłem znany w kilku miastach. Moja sława rozniosła się nieco za bardzo i nie pozostał mi inny wybór jak wynosić się stamtąd. Spotkałem jednak pewnego maga. Jak się później okazało nekromantę. Zacząłem dla niego pracować, a to przynieść parę ciał, zabić kilka „nieudanych” eksperymentów. On w zamian za to uczył mnie magii. Nawet dobrze mi szło. Chodź po prawdzie zostałem bardziej magiem teoretykiem, mimo to znam parę przydatnych zaklęć. Jak to bywa w życiu, czarodziej przesadził, kiedyś podczas jednego rytuału. Coś tam spieprzył i zginął. Nie pozostało mi nic innego jak wyruszyć w podróż. Dokąd, w tamtym czasie jeszcze nie wiedziałem. Opuściłem zachodnie wybrzeże, szwendałem się jak bezpański pies po różnych miejscach. Z dwa latka to trwało. W końcu od strony południowej dostałem się na Dzikie Obszary Centralne, czyli kompletne zadupie, wiedziony myślą, że tu znajdę coś dla siebie. I tak oto jestem tu, w jakiś cholernych zaroślach. W drodze do najbliższej elfiej koloni. Ale co znajdę po drodze. Aż się boje myśleć…”
Skończył swoje przemyślenia wdeptując w jakieś gówno…
- Kurwa Mać – zaklął – Pieprzona dzicz…
No to ja do Varina... To już moja druga postać...