Iskariota Marszałek Schaboszczakowy
Liczba postów : 177 Age : 31 Skąd : Hell ^^ Registration date : 19/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Edvard de Grantz Inwentarz: Wygląd: Rycerz ludzki, miejscami spaczony mrokiem, który przypomina zgnilizne, czarne oczy z żółtym tęczówkami i ciemny bląd włosy
| Temat: Warlir The Barbarian Czw Mar 05, 2009 12:42 am | |
| Rozdział Pierwszy
Głos mrożący krew w żyłach, czyli o pierwszych krokach prawdziwego demona
Padał śnieg, ziemia pod stopami zamieniała się w białą kołdrę, a gorące słońce północnych gór już dawno zniknęło na niebie. Mówiąc wprost: panowała śnieżyca, która zwykłego człowieka prawdopodobnie zabiłaby po kilku minutach, bądź co najmniej pozbawiła przez odmrożenia kilku palców, może nawet całej stopy, nogi. Jednak nasz bohater nie należał do tak tchórzliwej rasy jaką byli ludzie, o nie. Warlir nosił miano potężnego orka, kogoś, przed kim większość stworzeń uciekało w popłochu, za to nieliczni trzęśli gaciami błagając bogów o bezpieczną podróż, a przede wszystkim z dala od przedstawicieli barbarzyńskiego rodu. Acz pomimo niezwykłej wytrzymałości Barbariana trzeba było przyznać, że nawet jemu nie było łatwo pokonać coś tak potężnego jak żywioł natury. Miał on co prawda skrzydła, wielkie, wspaniałe (podobne do nietoperzowych), długi ogon, pazury i chyba sama Gaja jedyna mogła wiedzieć co jeszcze. Jakkolwiek choćby to nie mogło na wiele się zdać. Przypuszczalnie potrzeba było wielu dni na uspokojenie się przyrody wokół, więc nikt, a przede wszystkim zziębnięty pół-demon nie powinien zbyt długo "przechadzać się" po tych jakże nieprzyjaznych terenach.
Chyba jedno pytanie nie dawało ci tylko spokoju: "Dlaczego do licha musisz teraz przedzierać się, przez to gówno?" Odpowiedź była prosta, wystarczyła zajrzeć kilka tygodni w przeszłość, aby przypomnieć sobie spotkanie z tajemniczym nieznajomym.
Jak zwykle po zwyciężonym pojedynku nie czułeś żadnej ulgi, wyrzutów sumienia, tudzież odrazy. Jak zwykle nic nowego nie przyniosła walka na śmierć i życie tym razem ze sławnym w całym hrabstwie, starszym już łowcą bodajże jakimś Nertan`ie. Jak zwykle miałeś zaledwie kilka zadrapań za to przeciwnik leżał umierający w kałuży szkarłatnej krwi. Czułeś jednakże jakoby coś się zmieniło, coś było nie tak jak zazwyczaj. Dopiero po chwili spostrzegłeś o co biega. Otóż najwyraźniej wciąż żywy wojownik miał trochę sił, bowiem czołgając po ziemi starał się złapać cię za kostkę.
Oczywiście pierwszym odruchem było uniesienie pięści i po krótkim pisku, który najwyraźniej miał oznaczać próbę nawiązania kontaktu mężczyzna ponownie padł, ale nie zginął. Nim zadałeś wtedy drugi cios ten zdążył wybąkać krótkie: "Proszę, zaczekaj...muszę ci przekazać ważną wiadomość nim odejdę..." Zaciekawiony usłyszałeś nie długą historię o wspaniałym skarbie w nieznanej postaci ukrytym gdzieś pośród gór. Dostałeś w łapy wepchniętą mapę, a niedawno konający zasnął na wieki, tak po prostu - nie wyjaśniając niczego. A ty a jakże cóż innego mogłeś zrobić? Takich pism czytać nie potrafiłeś, ale wiedziałeś, gdzie wielkie wzgórza są. Ruszyłaś bez prowiantu, ubrań, czy czegokolwiek innego.
Właśnie w ten sposób powracamy do naszego pół-orka, pół-demona wędrującego po mroźnych terytoriach niczym pijane dziecko we mgle. Lepiej być nie mogło...
[Wiem, że sporo tu powtórzeń, ale nie miałem wiele czasu żeby to napisać, a tym bardziej przeczytać :/] | |
|
Wiader
Liczba postów : 546 Age : 30 Skąd : Znienacka Registration date : 19/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Warlir The Barbarian, Tenara Bard Inwentarz: Wygląd: Warlir- wielki zielony ork z morożącymi krew w żyłach czerwonymi tatuażami. Posiada ogon, skrzydła i rogi na głowie oraz dłoniach. Tenara- lśniący duch.
| Temat: Re: Warlir The Barbarian Nie Mar 08, 2009 7:10 pm | |
| - Idę tam już kilka dni po ten głupi skarb, tylko po co mi on? - zastanawiałem się podczas durnej podróży. - Co mi on da? Siłę, czy bogactwa? - mówił dalej sam do siebie. *Oby to była siła. Bogactwa i tak odbiorę wszystkim nawet moją obecną siłą.* Pomyślałem zmęczony trudami podróży, choćby dla umilenia sobie jej i dla zabicia czasu. Okryłem się skrzydłami, aby się trochę ochronić przed zimnem i szedłem dalej mimo to, że nie wiedziałem gdzie iść, i czy to w ogóle są te góry? *Jak tego zaraz nie znajdę to idę przemielić parę wiosek, bo to mnie już wkurza.* - Jest tu kto?! - krzyknąłem stęskniony za jakimś mięsem. - Wychodzić tchórze! - krzyczałem mimo, że było to bez większego sensu. *Pieprzony Nertan'ie.* - Pieprzony Nertan'ie! - powtórzyłem na głos. - Spotkamy się w piekle, a tam Ci wyrwę jajca! | |
|