|
| Khadgar Fortitudo | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
diablos1994
Liczba postów : 33 Age : 30 Skąd : Żyrardów Registration date : 09/01/2009
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Khadgar Fortitudo Inwentarz: Wygląd: Jak na obrazku, tyle, że z innym ubraniu (podane w inwentarzu właściwe) i bez pałki.
| Temat: Khadgar Fortitudo Czw Sty 22, 2009 3:54 pm | |
| Imię: Khadgar Nazwisko: Fortitudo Wiek: 46 Wzrost: 223 cm Waga: 150 kg Rasa:Filius Ventus - bardzo rzadko spotykana rasa. Właściwie istnieje tylko jeden jej przedstawiciel. Jest nim Khadgar Fortitudo. Wyglądem on przypomina osławione smoki. Jest jednak niewiele większy do człowieka. Z pleców wyrastają mu dwa wielkie skrzydła o rozpiętości dwa metry każde. Jest w stanie przelecieć na nich dłuższy dystans. Skóra pokryta jest łuskami, które słabo chronią przed obrażeniami fizycznymi i są trochę twardsze od ludzkiej skóry. Po bokach łba wyrasta sześć ostrych kolców, które w razie potrzeby Khadgar jest w stanie odczepić nie wywołując żadnych szkód na swoim ciele. Odrastają one po około tygodniu (w zależności od diety). Filius Ventus posiada słuch i węch dwukrotnie lepszy od ludzi. Sposobu rozmnażania członków tej rasy nie da się określić ze względu na brak samicy pochodzącej z tego gatunku. Statystyki :SIŁA Mierny WYTRZYMAŁOŚĆ Znacznie poniżej przeciętnej SZYBKOŚĆ Poniżej przeciętnej ZRĘCZNOŚĆ Znacznie powyżej przeciętnej MĄDROŚĆ Znaczniej powyżej przeciętnej PSYCHIKA Znacznie powyżej przeciętnej Inwentarz: Głowa :: Kaptur koloru białego doszywany do cotte Szyja :: Korpus :: Stare cotte koloru czarnego Ręce :: Nieco dziurawe rękawice koloru czarnego Prawa dłoń :: Lewa dłoń :: Nogi :: Stare pludry koloru czarnego Palce :: Sakiewka :: 134 sztuki złota HistoriaNarodziny...Khadgar się nie urodził. On został stworzony. Pierwszą rzeczą jaką zobaczyła pierwsza istota tego rodzaju na świecie była dziwna, mała postać. Sięgała mu zaledwie do ramion. Twarz miała dziwną. Młoda istota odnajdywała w niej srogość i miłość jaką stwórca obdarza swe dzieło. Istota ta wypowiedziała kilka słów i Fortitudo zemdlał. Obudził się następnego dnia. Leżał w jakiejś klatce. - Już się obudziłeś... Rozumiesz mnie, prawda?Istota przypominająca smoka kiwnęła przytakująca. Nie wiedziała skąd posiada te wszystkie informacje. Mimo iż wiedziała dużo rzeczy to nie mogła dociec skąd tę wiedzę posiada. Popatrzała z nadzieją w oczach na oświecenie, na ludzkiego maga stojącego tuż obok klatki. - Ciekawi cię pewnie dlaczego tyle wiesz mimo iż ży... istniejesz. Tak, to lepsze określenie twojego bytu. Mimo iż istniejesz jedynie nieco ponad jeden dzień. Otóż to ja cie stworzyłem i to mnie masz słuchać! – powiedział akcentując słowa „ja” i „mnie” – Wiedza twa pochodzi ode mnie. Po prostu przekazałem ci ją. Dzięki mojemu geniuszowi stworzyłem istotę, która była w stanie znieść taki natłok informacji nie umierając ani nie popadając w obłęd przy tym! Tą perfekcyjną istotą jesteś ty. Co prawda trzeba by jeszcze popracować nad twoim wyglądem, ale to jedynie strona wizualna mojego projektu. Wracając do tych wiadomości to przekazałem ci je drogą telepatyczną. Proste, nieprawdaż? Przejdźmy teraz do szczegółów dotyczących twojego przyszłego życia. Ja jestem twoim panem, mistrzem i bogiem. Mnie masz się słuchać i to moje polecenia masz wykonywać. Wszelka niesubordynacja będzie natychmiastowo likwidowana i karana! Zrozumiano!?„Projekt” jedynie znowu przytaknął trawiąc wszystko, o czym się dowiedział. Został sam. Gdy ogarnął całą nową wiedzę, a stało się to po wyspaniu i najedzeniu się, nastał nowy dzień. Mag stał obok klatki. Wpatrywał się w pełnym skupieniu w dzieło. - Masz, załóż to! – powiedział rzucając jakieś łachmany do klatki Ubraniem okazało się cotte idealnie pasujące do nowego właściciela. Było to pierwszą rzeczą jakąś Khadgar otrzymał podczas swego istnienia. Spojrzał z wdzięcznością na swego dobroczyńcę. - No nie patrz tak na mnie tylko chodź. Jako pierwszy sprawdzian twojej siły masz wyłamać te kraty. No raz, raz!Młoda istota stanęła niepewnie na swoich nogach. Przez chwilę walczyła o równowagę. Nim udało jej się postawić pierwszy krok, dwukrotnie runęła na ziemię. Mag tylko kręcił głową z niezadowolenia. Wkrótce udało się młodemu Fortitudo dojść do krat. Złapał za nie i zaczął się zastanawiać co ma zrobić. W końcu postanowił cofnąć się do tyłu. Postąpił krok w tył i na jego drodze stanęła pierwsza przeszkoda. Otóż trzymając się krat nie mógł odejść dalej niż pozwalały mu na to ręce. Puścił drążki i okazało się, że teraz ma większą swobodę ruchu. Jednakże nie mógł teraz ich wyrwać co się równało z niemożliwością wykonania zadania. Wkrótce wszystkie szare komórki „noworodka” pracowały na pełnych obrotach i wpadł na genialny pomysł. Postąpił krok do przodu i ponownie złapał się krat. Następnie zaczął się cofać aż w końcu dotarł do granicy długości jego ramion. Z całej siły próbować podejść jeszcze dalej. Wkrótce kraty zaczęły się przechylać i w końcu puściły. Droga była wolna. Khadgar stał zdyszany trzymając pręty w dłoniach. Był niebywale szczęśliwy, że udało mu się wykonać zadanie pana. - No już się tak nie ciesz. To tylko błahostka. Chodź za mną!Mag ruszył korytarzem. Jego wierne zwierzątko podążało za nim próbując naśladować kroki pana. - Idźże normalnie! Naśladując mnie wyglądasz jak małpa...Zakłopotany młodziak przystanął i zaczął rozmyślać. Po chwili ruszył idąc pokracznie. Czarownik jedynie westchnął i postanowił nie kłopotać sobie głowy chodem stwora. „Jeszcze przyjdzie na to czas” – zapewniał sam siebie. Dotarli do wielkiej sali pełnej ksiąg. - To jest biblioteka. Powinieneś wiedzieć co to za miejsce. Przekazałem ci te informacje.Khadgar zaczął nerwowo przeszukiwać wszelkie informacje jakie podano mu odkąd się narodził. Wkrótce znalazł poszukiwane hasło. - Bi... – wykrztusił z siebie młodziak, a nastepnie tak jakby zakrztusił się tym słowem - Jeszcze nie umiesz mówić. Przyjdzie jeszcze na to odpowiedni czas. Na razie się tym nie kłopocz, bo przez następny tydzień na pewno nie będziesz musiał nic mówić.Później gospodarz oprowadzał noworodka po całym kompleksie, który okazał się bardzo dużą wyrytą w skale plątaniną korytarzy, komnat i innych podobnych pomieszczeń. Życie...Powoli minęły następne tygodnie... Przez ten czas mały Khadgar (takie mu nadał imię czarnoksiężnik) gatunku filius ventus – tak tą rasę nazwał mag, który jak się okazało nazywał się Hieronymus, a nazwiska za żadne skarby podać nie chciał i nie zamierzał. Wracając do historii Khadgara należy podkreślić iż zrobił wielkie postępy w tym okresie. Nauczył się mówić, pisać, chodzić, przygotowywać posiłki, sprzątać, fechtować wszystkimi rodzajami broni, a także wykorzystywać wszystkie pięć źródeł magii. Chociaż zawsze najlepiej wychodziło mu wykorzystywanie energii psi do swych celów to mag zawsze żądał by starał się wpierw rozważyć, który rodzaj magii najłatwiej jest wykorzystać, bo jak powtarzał „Nie można przez całe życie używać psi, bo to wyniszcza twój umysł. Poza tym nie wszystkie czary można tworzyć tylko i wyłącznie ją wykorzystując”. Fortitudo skrycie nie przyznawał wówczas racji temu stwierdzeniu, ale wiedział iż czeka go kara za nieposłuszeństwo i stosował się do każdego nakazu. Właściwie za wszystko co nie podobało się magowi czekała kara więc filius ventus wyuczył się, że pod każdym względem nie można się sprzeciwić panu. Mimo tego nieznośnego traktowania kochał swego stwórcę, który był dla niego jak ojciec. W zasadzie nie znał nikogo innego i nie miał krewnych. Czasem zwracał się do Hieronymusa per ojcze. Ten wtedy tylko się uśmiechał zadowolony z tego zwrotu. Wydawało się wówczas iż nie jest on taki zły. Jednak te chwile trwały krótko. Zwykle potem następował powrót to szarej codzienności, która była dla Khadgara okropnie nudna. Treningi rzadko wprowadzały coś nowego, a pomiędzy nimi występowały jedynie porządki w siedzibie. Wypad do wioski...Dzisiaj miał być wielki dzień. Młodziak miał wyjść z panem po raz pierwszy do siedziby innych ludzi. Był tym niezwykle poruszany. Prawie całą noc nie spał. Z informacji od Hieronymusa wiedział, że mają się udać do wioski. Wioska... To słowo podobało się Fortitudo. Posiadał trochę informacje na ten temat. Wioska to siedziba ludzi, coś podobnego do mrowiska, które nieraz widział w lesie i tak to sobie wyobrażał. Gdy dotarli do niej po zaledwie kilku godzinach podróży filius ventus przekonał się o mylności swoich wyobrażeń. Otóż wioska to kilkanaście wielkich drewnianych gmachów postawionych tuż przy drodze. Wszystkie domki razem wzięte nie mogły się równać z siedzibą maga. Khadgar zasmucił się nieco. Myślał iż będzie mógł podziwiać wspaniałe budowle i inne cudy ludzkiej architektury, a tu takie zaskoczenie... - Nie gap się tak, tylko chodź za mną! Trzeba odebrać wóz i kupić zapasy. Właściwie ty musisz je tylko zapakować na wóz.Sługa ruszył za swym panem. Po drodze zauważył kilku wieśniaków dyskutujących o czymś na drodze. Na jego widok zaprało im dech w piersiach. Spojrzeli na niego jak na jakieś paskudztwo. Młodziakowi zrobiło się głupio. Nigdy wcześniej nie myślał o swoim wyglądzie. - Czy... Czy ja jestem szpetny? – spytał się swego pana - Nie powinieneś się zajmować tego typu sprawami! Twój wygląd jest nieważny... Nie o to w tobie chodzi. Masz mi się przysłużyć do innych celów.Tych chwil Khadgar nie lubił najbardziej. Wysłuchiwanie o tym, że jest się narzędziem stworzonym do jakimś tam celów o których nawet nic nie wiedział, nie jest najlepszym sposobem na spędzanie popołudnia. Przecież on też ma uczucia i jego wygląd naprawdę go interesował! Czyż ten mag nie mógł tego zrozumieć? Walcząc ze swymi uczuciami filius ventus wszedł do obszernego magazynu za swoim panem. - A więc wszystko przygotowane tak jak się umawialiśmy. Jedzenie, picie i..... Co do cholery!? – krzyknął brodaty magazynier wyciągając miecz - Spokojnie, to tylko moje nowe... narzędzie.„Znowu! Czy pan mnie nie może mnie inaczej nazywać!?” – rozpaczał w duszy młodzieniec. - Ach tak... No to jak się umawialiśmy wszystko jest przygotowane. Trzeba tylko załadować na wóz. Stoi na drodze.Brodacz gestem wskazał kilkanaście paczek leżących za jego plecami. - Zapakuj to wszystko na wóz. Ja tymczasem muszę z moim przyjacielem coś uzgodnić.Gdy mag wypowiedział słowo „przyjaciel” Khadgarowi wydawało się, że magazynier nagle się rozchmurzył i wypiął dumnie pierś. Hieronymus klepnął go po ramieniu i obaj ruszyli do innej izby. Fortitudo podrapał się po głowie próbując przypomnieć sobie jak taki wóz wygląda. Gdy miał jako takie poszlaki wyjrzał na zewnątrz by rozejrzeć się w poszukiwaniu pożądanego obiektu. Spostrzegł jakąś konstrukcję o bazie prostopadłościanu stojącą na czterech kołach. „To chyba to...” – pomyślał i ruszył po pierwsze pakunki. Zajęcie nie sprawiało mu kłopotów. Dzięki ogromnej sile młodzieńca skrzynki wydawały się lekkie niczym piórko. No może trochę cięższe. Gdy zajmował się jedenastą skrzynką usłyszał krzyk. Pobiegł w tamtym kierunku i ujrzał jakąś kobietę leżącą na ziemi. Podbiegł do niej od tyłu więc nie mogła go zobaczyć. Poza tym płakała więc nie przyglądała się mu i otoczeniu. - Co się stało? - Moje... Dziecko!... Bandyci porwali... W las uciekli....Nie myśląc ani chwili Khadgar ruszył przed siebie, w kierunku lasu. Biegł najszybciej jak potrafił. Zwykły człowiek nie miał z nim szans biorąc pod uwagę szybkość poruszania się, zręczność czy siłę. Wkrótce zauważył pierwszych przeciwników. Było ich pięciu. Uzbrojeni byli jedynie w sztylety, a ochronę przed ciosami stanowiły tylko stare łachmany. Jeden z nich trzymał małego chłopca. - Potwór! Potwór! – zaczął wydzierać się dzieciak Jeden ze zbirów obejrzał się do tyłu i zamarł. Po chwili cała reszta dołączyła do niego. Gdy pierwsi z nich zaczęli odzyskiwać zimną krew Fortitudo natarł. Stratował jednego z bandytów odrzucając go na pobliskie drzewo. Tymczasem pozostali nie próżnowali. Próbowali zaatakować przeciwnika wszyscy naraz. Nie było to takie łatwe, bowiem nikt nie chciał ruszyć pierwszy, gdyż wiedzieli, że ten umrze od razu. Khadgar zaś nie próżnował. Złapał za łby dwóch stojących najbliżej siebie i cisnął nimi o ziemię. „Zostało tylko dwóch... To będzie bułka z masłem”. Postanowił wypróbować magii i przejmując kontrolę nad jednym ze zbirów rozkazał zaatakować drugiego. Ten wbił nic nie spodziewającemu się przeciwnikowi sztylet prosto w serce, a następnie złapał jego sztylet i popełnił samobójstwo. Młodziak uśmiechnął się widząc rezultaty swoich ćwiczeń. - Pań mi nic nie lobi panie potwiorze! – błagało dziecko - Uspokój się maluchu... Przyszedłem cię uratować.Maluch nie wyglądał na rozradowanego tą wiadomością. Czuł strach przed obcym. Słyszał kiedyś opowieści o demonach porywających małe dzieci i robiących z nimi okropne rzeczy. Wolał jednak nie dzielić się tą opinią z nieznajomym. Miał jeszcze nadzieję, że uda mu się z tego wyjść cało. Khadgar wziął dzieciaka pod ramię i pobiegł z nim w stronę wioski. Poruszał się wolniej by nie uszkodzić żywego balastu. Gdy docierał do obrzeży wioski, zauważył już sporą grupkę wieśniaków otaczających matkę chłopaka. Był wśród nich mag. Z wyrazu jego twarzy można było wywnioskować, że najbliższe dni nie będą pomyślne dla Fortitudo. Gdy ujrzał podopiecznego widać było, że jest nieźle wkurzony. Młody bohater odstawił dziecko i ruszył pokornie w stronę mistrza, który wypowiedział kilka słów. Filius ventus znalazł się na wozie. Wszystko zostało już zapakowane i przygotowane do odjazdu. Hieronymus usiadł w roli woźnicy i ruszyli. Pożegnał ich tłum skandujący jedno słowo - „Fortitudo”.
Ostatnio zmieniony przez diablos1994 dnia Czw Sty 22, 2009 4:38 pm, w całości zmieniany 2 razy | |
| | | diablos1994
Liczba postów : 33 Age : 30 Skąd : Żyrardów Registration date : 09/01/2009
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Khadgar Fortitudo Inwentarz: Wygląd: Jak na obrazku, tyle, że z innym ubraniu (podane w inwentarzu właściwe) i bez pałki.
| Temat: Re: Khadgar Fortitudo Czw Sty 22, 2009 3:54 pm | |
| Rozstanie... Minęło już trzynaście lat odkąd Khadgar się narodził. Za zgodą Hieronymusa przyjął nazwisko Fortitudo na pamiątkę swego wyczynu, a poza tym tłumaczenie tego rzeczownika strasznie mu się podobało. Nauczył się także latać na bardzo ogromne odległości unosząc przy tym spory balast. Wiódł dotąd życie, które wielu nazwałoby sielanką. Miało się to jednak zmienić. Przebywał on wówczas w bibliotece gdy poczuł ból w okolicach czaszki. Był to znak umowny w kryzysowych sytuacjach. Mentor go wzywał. Zostawiając wszystko w nieładzie rzucił się biegiem do wieży gdzie zwykł przebywać o tej porze jego stworzyciel. Gdy wpadł do rozległej sali o kształcie sześcianu. W jej centrum, na podwyższeniu stał Hieronymus. Tuż za nim klęczał demon. Wydawało się, że chce przełamać jakiś czar rzucony na niego. - Nie gap się tak, tylko mi pomóż! Ta poczwara zaraz uwolni się spod mego czaru. - Ale jak!? - Użyj psi! Khadgarowi spodobało się, że wreszcie mistrz docenił jego najlepszą umiejętność. Rozpoczął atak na umysł demona. Nigdy tego nie robił więc z początku został oszołomiony przez chaos panujący w jego myślach. „Cóż to się porobiło w tym świecie. Mrówka próbuje zabić słonia. Nie martw się... Wkrótce się policzymy” – usłyszał głos stwora gdy przebywał w jego głowie. Demon postawił bariery w swoim umyśle. Fortitudo nie miał szans się przez nie przebić. Jego umiejętności były za małe. Demon, którego przyzwał Hieronymus był potężny. Ponowił kolejny atak. W tym momencie bies nagle się podniósł. Przełamał czar zniewalający go i wyszedł z okręgu, który do niedawna był dlań więzieniem. Mistrz zachował jednak zimną krew i zaczął mamrotać coś pod nosem. Mała, srebna kulka pomknęła w stronę demona. Ten jedynie odepchnął ją niczym nieznośną muchę. Pocisk poleciał w stronę ściany. Gdy zderzył się z kamieniem nastąpił wybuch. W tamtym miejscu widniała teraz wielka dziura. Czart podszedł do człowieka i podniósł go do góry. Zrobiwszy zamach, rzucił go z taką siłą, że kilka większych odłamków skalnych spadło na ludzką postać. - Teraz twoja kolej robaczku... – rzekł demon napawając się chwilą Mierząca pięć metrów wysokości postać ruszyła w stronę dużo mniejszego przeciwnika. Khadgar starał się jakoś bronić i ponowił atak na psychikę demona. Nie był jednak w stanie przebić jego barier umysłowych. Po chwili przeszył go szok. Przeciwnik zakradł się do jego umysłu. Własna ręka Fortitudo wyjęła sztylet z pochwy u pasa i przyłożyła go do gardła filiusa ventusa. Usłyszał wówczas krzyk dobiegający z drugiego końca sali. To jego mentor wykrzyczał zaklęcie teleportacji używając swoich ostatnich sił. Khadgara ogarnęła ciemność. Obudził się na jakichś mokradłach. Kompletnie nie znał tej okolicy. W głowie miał jakąś dziwną pustkę. Próbował się poruszyć. Nie miał jednak na to siły. Ponownie zemdlał. Gdy się ocknął, nic nie pamiętał. Stracił także świadomość o tym, kim jest. Czuł się i myślał jak zwierzę. Był okropnie głodny. Doczołgał się więc do najbliższego wzniesienia i zaczął rozglądać się po okolicy. Zauważył aligatora. Zaatakował pełznąć w jego stronę na czworakach. Czuł jak jego myśli krążą w głowie zwierzęcia. Nie wiedział jednak dlaczego tak jest. Nie zastanawiał się nawet co to jest. Wgryzł się zębami w ciało aligatora przebijając twarde łuski. Gdy się najadł, zapadł w nerwowy sen. Czas niewoli... Następne miesiące Khadgar spędził żyjąc prymitywniej niźli pierwsi przedstawiciele pierwszych ras wykazujące jakąś ponad przeciętną inteligencję. Polował gdy był głodny, spał gdy był śpiący. Załatwiał się gdzie popadnie. Niejednokrotnie później na tym spał. Nic mu to nie przeszkadzało. Był wówczas ciepły, wiosenny dzień gdy przez bagna przejeżdżała banda cyrkowców. Już z daleka ujrzeli dziwną istotę. Wyglądała niczym karłowaty smok. Dyrektor tej instytucji, człowiek obrzydliwie bogaty od razu jej zażądał. Wysłał kilkunastu swych ochroniarzy by ją złapać. Poszedł z nimi także mag, który wyczuł potencjał magiczny tej pokraki. Najemnicy otoczyli potwora i przygotowali sieci. Bestia z początku wystraszona i oszołomiona tym co się wokół dzieje zaatakowała. Skoczywszy na pierwszego, lepszego wojownika, rozdarła go na dwie części swymi ostrymi pazurami. W tym momencie spadły na nią sieci. W rozdrażnionej bestii uwolniły się magiczne moce. Zaczęła nacierać na umysły otaczających ją wojowników zarażając ich swą dzikością. Kontrolowała ich nawet o tym nie wiedząc. Gdy to co zostało z Fortitudo zaczęło rozszarpywać kolejnych wojowników, do akcji wkroczył mag. Za pomocą magii unieruchomił wszystkich toczących tę walkę. Ani oszaleli strażnicy, ani bestia nie byli wstanie nic zrobić. Wypowiedziawszy słowa mocy, czarodziej uwolnił i postawił barierę w umysłach wojowników. Byli już wolni. Następnie z łatwością zablokował moc potwora. Ten nawet się nie bronił nie wiedząc co to za siła miesza mu w głowie. Odblokowawszy ruchy ochroniarzy, wrócił do karawany cyrkowej. Tamci już zajęli się nowym okazem. Po drodze zatrzymali się w jednym z większych miast w tym królestwie. Khadgar miał wystąpić jako atrakcja wieczoru : przerażający smok karłowaty schwytany przez dzielnego rycerza w trudnym i wyczerpujący boju po którym młodzieniec uwolnił księżniczkę więzioną przez bestię. Przedtem jednak trzeba było pozbyć się siły i magi. Mag służący dla dyrektora cyrku choć bardzo silny, nie był w stanie tego zrobić. Poszedł więc po pomoc do swego przyjaciela i wynalazcy. Wspólnie wymyślili rozwiązanie. Było to nakrycie głowy, które pozbawiało nosiciela sił. Wykonane zostało z materiału, którego nazwy oraz pochodzenia wynalazca nie chciał zdradzić. Zaklęte magicznie sprawiało, że po kilku latach noszenia siła mięśni znikała bezpowrotnie chociaż one same wcale nie malały. Tak też się stało. Przez te lata Fortitudo służył jako wielka atrakcja. Zawsze się cieszył popularnością. Z czasem pozwolono mu podczas przedstawienia latać na łańcuchu tuż przed nosami gapiów. Był wówczas pod nadzorem maga więc nie był w stanie wyrządzić komuś krzywdy. Powrót na wolność... Gdy cyrk przebywał w stolicy państwa, Khadgar miał znów wystąpić jako atrakcja wieczoru. Pokaz ten miał oglądać jeden z bogatszych lordów. Dyrektor postanowił więc pozwolić „smoczysku” – jak nazywał filiusa ventusa wykonać numer z lotem. Gdy tylko stworzenie weszło na arenę, w umyśle szlachcica otworzyły się jakieś dawno zamknięte drzwi. Przypomniał sobie pewne traumatyczne zdarzenie z przeszłości. Gdy oglądał występ Fortitudo był strasznie smutny. Gdy tylko spektakl dobiegł końca ruszył za kulisy. Dyrektor cyrku przywitał go z szerokim uśmiechem na twarzy. - Witam szlachetnego pana. – powiedział kłaniając się – Skosztuje może pan herbaty? Wyśmienity trunek pochodzący zza wschodnich granic. - Nie przyszedłem tutaj by pić herbatę. Mam za to pomysł na interes. Zainteresowało mnie stworzenie trzymane tutaj jako jedna z głównych atrakcji. - Bardzo mi przykro, ale smoczysko nie jest na sprzedaż. - Owszem, wszystko jest. Oferuję naprawdę wielką kwotę. Poza tym zawsze mogę szepnąć to i owo królowi. To jest chyba cenniejsze niż pieniądze. Dalsze negocjacje poszły korzystnie dla obu stron. W końcu szlachcic wykupił Khadgara. Pozostawił jednak hełm jako zabezpieczenie przed magią, bo siłą Fortitudo nie przewyższał już przeciętnego człowieka, a pazury jego zostały spiłowane. Zabrał go do własnej posiadłości. Rozkazał sługom zaopiekować się nim. Ci jednak odmówili. Dopiero gdy przyznał im opiekę trzech dzielnych wojowników, zaakceptowali tę pracę. Lord ów był łagodny i naprawdę hojny dla wszystkich służących mu. Pierwszego wieczora, gdy leżał u boku swej ślicznej żony : córki bratanka króla przypomniał sobie wydarzenia swego dzieciństwa. Było widno gdy porwali go bandyci. Khadgar Fortitudo, bo tak naprawdę nazywało się to smoczysko uratował go wtedy od niechybnej niewoli lub śmierci. Zawsze odczuwał względem niego szacunek. Bardzo się smucił gdy wieśniacy odkryli siedzibę maga w ruinach. Ciał nie odnaleziono, ale uznano obojga za zmarłych. Teraz wreszcie będzie mógł się odpłacić za uratowanie życia. Dla człowieka honoru, którym się stał było to dla niego bardzo ważne. „Ale cóż się stało z biednym Khadgarem... Przecież zawsze była z niego istota niezwykle rozumna i dobrotliwa. Nie poznaję go w bestii, którą się stał...” – myślał. Po kilku miesiącach udało się oswoić bestię jaką stał się niegdyś potwornie uzdolniony mag. Khadgar na nowo opanował sztukę mowy oraz chodzenia na dwóch nogach. Uczył się szybko, szybciej nawet niż przed utratą pamięci. Nie opanował jednak żadnego rodzaju magii. Lord Kurtlans, bo tak nazywał się wybawca filiusa ventusa postanowił go jej nie uczyć wierząc, że to właśnie ona doprowadziła do tragicznych wydarzeń. Nauczył go natomiast władać orężem. Fortitudo nie opanował nigdy umiejętności walki bronią dwuręczną i wszelaką, która była cięższa od miecza półtoraręcznego. Z tym ostatni nie szło mu także najlepiej ze względu na jego wagę. Utracił także dawną wytrzymałość i szybko. Kurtlans jednak nigdy nie opowiedział mu o jego „poprzednim życiu” jak nazywał wydarzenia sprzed utraty pamięci. Khadgar chętnie pomagał wszystkim wokół zyskując ich szacunek. Nigdy się nie poddawał, tylko uparcie dążył do celu. W wolnych chwilach przesiadywał w bibliotece. Najbardziej lubił opowieści o smokach, ale nie te o złych przedstawicielach tego gatunku, a o tych dobrych. Starał się doszukać jakiegoś podobieństwa między tym mitycznym gatunkiem, a nim samym. Tułaczka... Nowe życie wiedzione przez Khadgara Fortitudo można było porównać z latami spędzonymi u maga. Była to zwykła sielanka. Jednak w tak naznaczonym przez przeznaczenie życiu jakie spotkało naszego bohatera nie mogła ona trwać długo. Utrzymywał on już pożądane standardy kultury i wśród znajomych obdarzony był powszechnym szacunkiem. Często też wybierał się do pobliskiego miasta oddalonego dwa dni drogi od posiadłości lorda. Wracając wstąpili do przydrożnej gospody. Kurtlans poszedł z właścicielem załatwiać jakieś interesy zostawiając podopiecznego ze swą świtą składającą się z kilku rycerzy. Ci mimo zakazu dali kompanowi posmakować mocniejszego trunku. Będąc świadomy zagrożenia płynącego z niekontrolowanej magii. Khadgar utraciwszy dawną wytrzymałość miał słabą głowę. Upił się więc najszybciej ze wszystkich. Po kilku kolejkach wpadł w jakiś dziwny trans. Wszyscy siedzący w karczmie poczuli czyjąś obecność we własnych głowach. Gurtlans potrafił się temu jednak przeciwstawić. Pobierał niegdyś trochę nauk u Hieronymusa. Od razu wyczuł, że będzie źle. Rzucił się biegiem na dół. Było już za późno. Zastał prawdziwą rzeź. Wszyscy klienci leżeli martwi na ziemi. Na środku sali w pijackim amoku tańczył Khadgar. Lord usłyszał kroki za sobą i instynktownie się uchylił. Opanowany przez pijanego właściciel gospody skoczył na niego z tasakiem. Zręcznym ruchem Gurtlans obalił go na ziemię i doskoczył do Fortitudo. Używając rękojeści miecza ogłuszył swego podopiecznego. - Przykro mi, ale muszę to zrobić by go ochronić. – powiedział dobijając oberżę Poczuł wtedy ból w prawym barku. Miał tam paskudną ranę. „A więc jednak nie chybił” – pomyślał. Filius ventus obudził się następnego dnia o świcie. - Co... co się stało? – zapytał oszołomiony - Nabroiłeś... Nie, zgrzeszyłeś. Wymordowałeś... całą gospodę... – powiedział krztusząc się lord - Panie, cóż się stało? – zapytał pokornie Khadgar - Tasak... Oberży... Był zatruty... Niedługo odejdę z tego świata... Wpierw jednak... wysłuchaj swej historii... Lord opowiedział Khadgarowi o jego początkach, o tym jak uratował Gurtlansa od bandytów i o tajemniczym zniknięciu. Opowiedział też o dawnej sile Fortitudo, a także o magii, którą się posługiwał. Zbyt dużo o tym ostatnim powiedzieć nie mógł, bo sam o tym dużo nie wiedział. Wyjawił jednak, że posługiwał się on energią psi. Potem wyzionął ducha. Khadgar urządził opiekunowi pogrzeb taki, jakiego nauczono go wykonywać. Nazwisko własne zostawił. Zostawił je na znak utraconej siły. Odtąd tuła się po świecie. Nigdzie nie może znaleźć miejsca, które mógłby nazwać domem. | |
| | | nameless
Liczba postów : 310 Age : 36 Skąd : Never, Never Land Registration date : 20/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Lothar Hammerhand Inwentarz: Wygląd: Wysoki (214cm) i cholernie ciężki (406kg) 'człowiek z kamienia' - Obsydianin. Jego skóra przypomina powierchnię głazu. Szara, miejscami ciemno-szara. W poprzek jego torsu biegnie czerwonawa żyła jakiegoś metalu. Oczy ma szare (jak stal), ale spojrzenie ciepłe.
| Temat: Re: Khadgar Fortitudo Czw Sty 22, 2009 4:11 pm | |
| Historii nie czytałem... Narazie. Odniosę się tylko do początkowego opisu: - Cytat :
- Wiek: 46
Wzrost: 223 cm Waga: 150 kg
Rasa: Filius Ventus - bardzo rzadko spotykana rasa. Właściwie istnieje tylko jeden jej przedstawiciel. Jest nim Khadgar Fortitudo. Wyglądem on przypomina osławione smoki. Jest jednak rozmiarów zwykłego człowieka. Z pleców wyrastają mu dwa wielkie skrzydła o rozpiętości dwa metry każde. Jest w stanie przelecieć na nich dłuższy dystans. Skóra pokryta jest łuskami, które chronią przed obrażeniami fizycznymi i są trochę twardsze od ludzkiej skóry. Po bokach łba wyrasta sześć ostrych kolców, które w razie potrzeby Khadgar jest w stanie odczepić nie wywołując żadnych szkód na swoim ciele. Odrastają one po około tygodniu (w zależności od diety). Filius Ventus posiada słuch i węch dwukrotnie lepszy od ludzi. Sposobu rozmnażania członków tej rasy nie da się określić ze względu na brak samicy pochodzącej z tego gatunku.
Statystyki : SIŁA Żałosny WYTRZYMAŁOŚĆ Znacznie poniżej przeciętnej SZYBKOŚĆ Poniżej przeciętnej ZRĘCZNOŚĆ Znacznie powyżej przeciętnej MĄDROŚĆ Znaczniej powyżej przeciętnej PSYCHIKA Zdumiewający Apropos cech - Cytat :
- Kreując postać, nie możemy przekroczyć jednak poziomu "znacznie powyżej przeciętnej"- dalsze rozwijanie każdej z cech wymaga treningu w czasie gry.
Nie wiem czy on jest 'rozmarów zwykłego człowieka'... Jak na moje to on kapkę przydużawy jest. Jeśli łuski są tylko trochę twardsze od ludzkiej skóry, to śmiem wątpić czy chronią go przed obrażeniami fizycznymi ;] Przed zadrapaniami, czy jak obiera kartofle to może się nie zatnie. Ale ciosu przy takim opisie nie wytrzymają A tak ogólnie to przebajerzony trochę jest Nie można go zranić ("Skóra pokryta jest łuskami, które chronią przed obrażeniami fizycznymi"), jest duży i ciężki, a do tego paskudny. I jego statystyki sugerują, że jest wyśmienitym czarodziejem. Jak dla mnie zbyt potężny wyszedł Ach i do jakiego MG ta postać? | |
| | | diablos1994
Liczba postów : 33 Age : 30 Skąd : Żyrardów Registration date : 09/01/2009
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Khadgar Fortitudo Inwentarz: Wygląd: Jak na obrazku, tyle, że z innym ubraniu (podane w inwentarzu właściwe) i bez pałki.
| Temat: Re: Khadgar Fortitudo Czw Sty 22, 2009 4:36 pm | |
| Do Varina. To muszę trochę pozmieniać, bo edytowałem pod koniec i nie sprawdziłem charakterystyki rasy. Co do tego duży, ciężki paskudny i czarodziej masz wyjaśnienie w historii. W razie czego zedytuję wzrost, wagę i trochę historię jak MG się nie zgodzą.
Added ok. 1-3 min later... Pozmieniałem statystyki dodając jeden punkt do siły i odejmując od psychiki. Zmieniłem także opis co do wielkości i co do tego jaką ochronę zapewniają łuski. Mam nadzieję, że będzie teraz dobrze. | |
| | | nameless
Liczba postów : 310 Age : 36 Skąd : Never, Never Land Registration date : 20/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Lothar Hammerhand Inwentarz: Wygląd: Wysoki (214cm) i cholernie ciężki (406kg) 'człowiek z kamienia' - Obsydianin. Jego skóra przypomina powierchnię głazu. Szara, miejscami ciemno-szara. W poprzek jego torsu biegnie czerwonawa żyła jakiegoś metalu. Oczy ma szare (jak stal), ale spojrzenie ciepłe.
| Temat: Re: Khadgar Fortitudo Czw Sty 22, 2009 6:02 pm | |
| Nie sugeruj się moją opinia odnośnie postaci Ja Ci nic nie mogę kazać. To MG decyduje. Tylko zwróciłem uwagę, że trochę wypaśna postać ;] | |
| | | diablos1994
Liczba postów : 33 Age : 30 Skąd : Żyrardów Registration date : 09/01/2009
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Khadgar Fortitudo Inwentarz: Wygląd: Jak na obrazku, tyle, że z innym ubraniu (podane w inwentarzu właściwe) i bez pałki.
| Temat: Re: Khadgar Fortitudo Czw Sty 22, 2009 6:30 pm | |
| Warto się sugerować, bo masz większe doświadczenie i obeznanie o tym forum. A co do cech to jeśli tak jest w regulaminie to musiałem zmienić. Poza tym sugerowałem się tylko tym w czym miałeś rację, a niewątpliwie tak było. | |
| | | Archiwilimłoteczkopodobn Wielki Wezyr
Liczba postów : 619 Age : 36 Skąd : Z zachodu Registration date : 19/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Mag Eustachy Inwentarz: Wygląd: Łojezu!
| Temat: Re: Khadgar Fortitudo Czw Sty 22, 2009 6:34 pm | |
| ja odpisze jak będę się trochę lepiej czuł i miał więcej czasu, prawdopodobnie jutro.
Pozdrawiam | |
| | | Varin
Liczba postów : 305 Age : 29 Skąd : Małopolska Registration date : 19/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Khadgar Fortitudo Czw Sty 22, 2009 8:54 pm | |
| O cholera... Więc muszę przeczytać całą tą historię... | |
| | | Archiwilimłoteczkopodobn Wielki Wezyr
Liczba postów : 619 Age : 36 Skąd : Z zachodu Registration date : 19/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Mag Eustachy Inwentarz: Wygląd: Łojezu!
| Temat: Re: Khadgar Fortitudo Czw Sty 22, 2009 9:20 pm | |
| przeczytałem. Biorąc pod uwagę twój wiek, jestem pod sporym wrażeniem. Chociaż nie jest idealnie. Szczegóły jutro. Over. | |
| | | Arakhen
Liczba postów : 366 Skąd : Kraków Registration date : 20/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Arakhen Velor Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Khadgar Fortitudo Czw Sty 22, 2009 9:20 pm | |
| Nie jest długa, a dosyć ciekawa. Z początku postać wydaje się strasznie przypakowana, ale w dalszej części historii wszystko się wyjaśnia... | |
| | | Varin
Liczba postów : 305 Age : 29 Skąd : Małopolska Registration date : 19/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Khadgar Fortitudo Pią Sty 23, 2009 6:45 pm | |
| Historia mi się podoba. Przyjmuję Cię, ale poczekamy jeszcze na opinię Archiwiliego. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Khadgar Fortitudo | |
| |
| | | | Khadgar Fortitudo | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |