|
| Rubeor Tenzor | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Arheag
Liczba postów : 6 Skąd : Dalsze okolice Krakowa Registration date : 22/12/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Rubeor Tenzor Nie Sty 11, 2009 1:08 am | |
| Imię: Rubeor Nazwisko: Tenzor (bardzo rzadko używa tego nazwiska) Przydomek: Czerwonowłosy Wiek: 17 lat Wzrost: 187 cm Waga: około 65 kg Rasa: Półdemon (W jego żyłach płynie też ludzka i elfia krew). Czasami tak bywa, że przywołanego demona najdzie chęć na chędożenie się z ziemską kobietą. Wtedy ów demon, wyrwawszy się z krępujących zaklęć, przybiera wygląd mężczyzny z rasy wcześniej wybranej kobiety i prośbą lub siłą „przekonuje” ją do odbycia z nim stosunku. Jeśli jakaś kobieta przeżyje takie zbliżenie, a jest to niezwykłym wyczynem, z reguły zachodzi w ciążę. Z takich ciąży rodzą się półdemony. Możliwości wyglądu takiego dziecka jest wiele tak samo jak wiele jest demonów, jeśli nie więcej. Budowa ciała półdemona może nie odbiegać od przyjętych norm wyglądu rasy jego matki, może w mniejszym lub większym stopniu wskazywać na jego niezwykłe pochodzenie, lub może być podobna do budowy jego ojca. W większości przypadków zdarza się, że półdemonowi wraz z krwią przekazywane są jakieś niezwykłe moce. Moce te mogą objawić się w bliższym lub dalszym okresie od narodzin, przez wiele lat mogą pozostać w ukryciu, lub (jak to się dzieje w większości przypadków) w ogóle się nie ujawniają. Nikt jeszcze nie odkrył, od czego zależy objawienie się ich niezwykłych umiejętności. Jedni przypuszczają, że zależy to od jakiegoś wydarzenia, które ma znaczący wpływ na życie półdemona, a inni (tych jest więcej) jest przekonanych, że postępowanie półdemona decyduje o objawieniu się jego mocy. Pewne jest to, że każdy z tej rasy jest w stanie wyczuć, gdy ktoś rzuca jakiekolwiek czary. Jeśli chodzi o żywotność półdemonów. Prawdopodobnie mogą dożyć kilkuset lat. Jak na razie ci przedstawiciele tej rasy, którzy nie zmarli tragicznie przed pięćdziesiątką mogą uważać się za niezwykłych szczęściarzy. Nie słyszano jeszcze o żadnym półdemonie, który przekroczył osiemdziesiąt lat. Głównym powodem tego jest nienawiść, jaką przedstawiciele tej rasy są obdarowywani przez magów. Przyczyn tej nienawiści można się tylko domyślać. Statystyki:Siła: przeciętny Wytrzymałość: przeciętny Szybkość: przeciętny Zręczność: przeciętny Mądrość: przeciętny Psychika: przeciętny Inwentarz:Głowa:: Kaptur płaszcza Szyja:: Korpus:: Niegdyś biała koszula, czarna kamizelka wzmacniana skórą, czarny długi płaszcz, skórzana torba przy lewym boku przewieszona przez prawe ramię Ręce:: Czarne rękawy, czarnej kamizelki Prawa dłoń:: Lewa dłoń:: Nogi:: Czarne spodnie wzmacniane skórą, czarne wysokie buty Palce:: W torbie: książka oprawiona w miękką skórę oraz prowizoryczny ołówek, oraz sakiewka z 50 sztukami złota. HISTORIA: Rubeor urodził się i wychował w małej wiosce w pobliżu Lasu na południu Materitu. Jego rodzice, od najmłodszych lat uczyli go tego, co powinien umieć każdy szanujący się mieszczanin, czyli: liczyć, pisać, czytać, jak wynegocjować niższą cenę za towary. Pomimo miłości rodziców dzieciństwa chłopca nie można było nazwać szczęśliwym. Nie miał żadnych przyjaciół. Rówieśnicy z jego miasteczka, tak samo zresztą jak inni mieszkańcy miasta unikali go. Powodem tego były jego krwistoczerwone, wiecznie rozczochrane włosy, oraz oczy w kolorze włosów. Samotność jednak chłopakowi nie przeszkadzała. Zamiast spotykać się z przyjaciółmi uczył się. Bardzo dużo się uczył, lecz to, czego się uczył jakoś nie chciało pozostać w jego głowie. W wieku piętnastu lat chłopiec znał w stopniu początkującym język elfów i krasnoludów. Rubeor wyćwiczył też sztukę kamuflażu. Młodzieniec zawsze chciał nauczyć się bić, lecz brakowało w wiosce osoby, która mogłaby go tego nauczyć. Gdy chłopak miał szesnaście lat jego mama urodziła kolejne dziecko. Przez najbliższy rok sklep, jaki prowadził pan domu podupadł. Wkrótce rodzice chłopca musieli podjąć ważną decyzję. Rubeor zmierzał do kuchni. Chciał dowiedzieć się, co jest na kolację. Podniesione głosy dobiegające z sypialni jego rodziców zwróciły jego uwagę. Cicho podkradł się do drzwi prowadzących do sypialni. - Nie możemy wyrzucić go jak jakiegoś psa! – Mama chłopca była wyraźnie zdenerwowana. – Wychowywaliśmy go jak własnego syna przez szesnaście lat. - Zrozum wreszcie kobieto, że Rubeor jest synem jakiejś dziwki, która puszczała się na lewo i prawo. Znalazła za to nagrodę. Śmierć. Nie możemy się nim dłużej zająć. Przekładasz dobro naszego rodzonego syna nad tego sierotę?! - Nie masz prawa o nim tak mówić. To przecież też nasz syn! Szloch matki i dźwięk uderzenia ręką w twarz świadczyła, że ojcu puściły nerwy. - Decyzja została podjęta. Chłopak jutro się wyprowadzi. Rozmowa dobiegła końca. By rodzice nie odkryli, że podsłuchuje Rubeor musiał się gdzieś ukryć. Starając się nie narobić za dużego hałasu pobiegł do kuchni. Pomimo swojego wieku zaczął płakać. - Dlaczego mi nie powiedzieli? – Myśli kłębiły mu się w głowie. - Jakim prawem nazwali moją rodzicielkę dziwką?! Muszę…muszę uciec z tego przeklętego miasta. Nie czekając, aż ktoś go nakryje szybko prześledził w myślach to, co mu będzie potrzebne by przeżyć poza domem. Potrzebował jedzenia. Przecież znajdował się w kuchni. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu. Jego oczy zatrzymały się na misie z suszonym mięsem ustawionej w rogu pomieszczenia. Schował do pod koszulę kilka plastrów. Bez namysłu skierował się do swojego pokoju. Tam znalazł swoją wysłużoną, podróżną torbę. Schował do niej swoją kuchenną zdobycz. Spod łóżka wyjął sakiewkę ze swoimi życiowymi oszczędnościami. Niewiele tego było, ledwo pięćdziesiąt sztuk złota. Sakiewka również trafiła do torby. Z szafy wyjął swoje codzienne ubranie. Niegdyś białą, a obecnie o trudnym do zidentyfikowania kolorze koszulę, czarne, wzmacniane skórą spodnie, oraz kamizelkę w tym samym kolorze i tam samo wzmocnioną jak spodnie. Ubrał to wszystko na siebie zaczynając od koszuli a kończąc na kamizelce. Na lewo od szafy stały wysokie, czarne buty. One również znalazły swoje miejsce w ubiorze chłopaka. Następie przez prawe ramię przewiesił torbę umieszczając ją tam gdzie zawsze – przy lewym boku. Na koniec narzucił czarny płaszcz z kapturem, sięgający do kostek. Dopilnowawszy by kaptur skrył przed przypadkowymi widzami jego czerwone, włosy, oraz oczy, Rubeor wyszedł z pokoju. Bez większego hałasu opuścił swój dom. Gdy znalazł się na ulicy uderzyło go w twarz chłodne, wieczorne powietrze. Dopiero teraz uświadomił sobie jak jest późno. Miał niewiele czasu by przedostać się przez bramę i jeszcze dziś zakończyć życie w tej cholernej wiosce. - Strażnicy mnie nie przepuszczą. Będą coś podejrzewać, a ja nie chcę z powrotem wracać do domu. A gdybym tak się przebrał? Chwilę rozmyślał nad odpowiednim przebraniem. - Tak… Na staruszka chcącego odnaleźć swoją zagubioną córkę by umrzeć godnie powinni się nabrać.Rozejrzał się po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś kija. Gdy go znalazł chwycił go obiema rękami. Lekko przygarbiony, kuśtykając ruszył w stronę strażników. - Stać! Kto idzie?– Jeden ze strażników miejskich zagrodził Rubeorowi dalszą drogę. – Kto idzie i dokąd idzie? - Jam… jest Ergimenereus… Ergimenereus Garkedoifuz. Idę do najbliższego… najbliższego miasta na zachód stąd. – Wyjąkał drżącym głosem Rubeor. - A po cóż to staruszku opuszczacie miasto o tak późnej porze? – Strażnik najwyżej nabrał się na przebranie chłopaka. - Moje życie… dobiega końca. Muszę… muszę odnaleźć moją córkę. Ta jedna noc… może sprawić, że nie zdążę… nie zdążę jej powiedzieć, co… jak bardo ją kocham. - Rubeor przerywał swoją wypowiedź kaszlnięciami. - No cóż w takich okolicznościach niech pan idzie. Ale oszczekam cię. Nocą, poza miastem łatwo stracić życie. Strażnicy przepuścili oszusta przez bramę. Ten kuśtykając podparty o kij oddalił się powoli z ich pola widzenia. Dopiero wtedy Rubeor wyprostował się i zaczął iść normalnie. Kij zachował dla ochrony. Bez zastanowienia udał się w tym kierunku, który podał strażnikowi. | |
| | | Arheag
Liczba postów : 6 Skąd : Dalsze okolice Krakowa Registration date : 22/12/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Rubeor Tenzor Nie Sty 11, 2009 1:08 am | |
| Kolejne dni były dla chłopaka jak na razie najtrudniejszymi w całym jego życiu. Jedynym jego pożywieniem było suszone mięso. Nigdy wcześniej nie spał pod gołym niebem. Musiał też oswoić się z ciągle czyhającym na niego niebezpieczeństwem. Zapas mięsa skończył się czwartego dnia o poranku. Całe przed i popołudnie Rubeor spędził na szukania czegoś do jedzenia. Niczego nie znalazł. W myślach widział już siebie umierającego z głodu. - Nie po to uciekałem z wioski by umrzeć z głodu na jakimś zadupiu. Muszę coś zrobić. Odrzucił kij na bok i zaczął biec. Biegł ile sił w nogach. Jeszcze przed wieczorem padł wyczerpany na ziemię. Resztkami sił zmusił swoje ciało do podniesienia się do pozycji siedzącej. Nie mając lepszego pomysłu postanowił czekać tak na śmierć. Z pewnością by umarł gdyby nie przybycie karawany kupieckiej. - Co tu robisz chłopcze? – Przywódczyni karawany przyjęła Rubeora w jej wozie. Była to wysoka i szczupła kobieta. Jej kobiece kształty ukrywała prosta suknia ciemnozielonego koloru, z rękawami sięgającymi do łokci, oraz czarny lekko zdobiony złotem gorset. - Uciekłem z rodzinnej wioski…prze pani. – Chłopak mówiąc to zajadał się świeżym króliczym mięsem. - Mniemam, że nie byłbyś zachwycony gdybym odesłała cię z powrotem? – To bardziej stwierdzenie niż pytanie kobieta zadała przyglądając się uważnie swemu rozmówcy. – Nie nazywaj mnie panią. Jestem Esnile. Mógłbyś powiedzieć mi, dlaczego uciekłeś z wioski? Rubeor w paru zdaniach streścił jak wychowywał się w wiosce, jak podsłuchał rozmowę jego przyszywanych rodziców, jak oszukał strażników podając się za staruszka. Tak dotarł do chwili, w której znalazła go karawana. - No cóż. Widzę… Nie to złe stwierdzenie. Słyszę, że mam przed sobą największego pechowca w całym Matericie. – Esnile uśmiechnęła się ciepło. – Ale jeśli chcesz mogłabym ci powiedzieć, kim byli twoi rodzice. - Ale pani… to znaczy Esnile jak to możliwe? – Chłopiec siedział z szeroko otwartymi ustami. - Widzisz Rubeoru Czerwonowłosy. Jestem czarodziejką. A dla ludzi obdarzonych magią nie ma rzeczy niemożliwych. – Kobieta posłała młodzieńcowi ciepły uśmiech. – Więc jak. Chcesz poznać prawdę o swoich rodzicach? Nie mogąc wymówić słowa Rubeor pokiwał głową. Przywódczyni karawany zbliżyła swoją twarz do twarzy swego rozmówcy. Wejrzała w jego czerwone oczy i jednocześnie palcami wskazującymi dotknęła jego skroni. Zaczęła szeptać magiczną formułę. Chłopak wyczuwał magię emanującą z postaci Esnile. Chwilę później usłyszał głuchy trzask. Później był już tylko mrok. Tymczasem kobieta zapadła w trans. Polana, na której się znalazła była otoczona ze wszystkich stron szczelnie przez las. Na jej środku znajdował się pentagram namalowany krwią jakiegoś stworzenia. Na każdym ramieniu pentagramu stal mężczyzna. Wszyscy ubrani byli w długie czarne szaty, a na twarzach mieli maski. Każda z masek przedstawiała tą samą twarz. Twarz, na której widniał obłęd i szaleństwo, oraz wielki ból. Samo patrzenie na te maski spowodowało, że Esnile się przestraszyła. Mimo to nie powróciła do rzeczywistości. Mężczyźni wypowiadali jakieś nieznane jej słowa. Pentagram zaczął lśnić krwawo. Pomimo masek widać było, że czarnoksiężnicy strasznie się męczą. W środku pentagramu pojawił się czarny, wirujący w lewą stronę teleport. Parę chwil później na miejscu teleportu pojawił się demon. Kobieta nie była w stanie zapamiętać jego wyglądu, lecz dwie rzeczy przykuły jej uwagę. Oczy w takim samym kolorze jak oczy Rubeora, oraz sięgające za łopatki srebrne włosy. Demon w jakiś sposób wyrwał się z więzionych go czarów. Dosłownie po jednym uderzeniu serca wszyscy mężczyźni leżeli na ziemi martwi. Demon szybko oddalił się z polany. Esnile przeniosła się w kolejne miejsce. - Co się tu do cholery dzieje? Miałam zobaczyć rodziców chłopca a zobaczyłam przywołanie jakiegoś demona. – Kobieta nie wiedziała, co o tym wszystkim sądzić. – Nie to przecież niemożliwe. Chociaż wszystko na to wskazuje. Teraz czarodziejka znalazła się w pobliżu jakiejś wioski. Wioska podobna była do tej wioski ze wspomnień Rubeora. Ten sam demon, którego widziała wcześniej zbliżał się do nic nieświadomego mężczyzny. Mężczyzna był półelfem. Z prawego przedramienia demona wyrosły dwa ostrza. Kobieta chciała krzyknąć by młodzieniec uciekał. Wiedziała jednak, że jej krzyk nie dojdzie do uszu nieznajomego. Demon stał stopę za półelfem. Jednym szybkim ruchem ręki demon pozbawił mężczyzny głowy. Chwilę później zwłoki stanęły w płomieniach, a demon zaczął przybierać wygląd swojej ofiary. Gdy jego przemiana się skończyła zwłoki już się spaliły. Nawet popiół po nich nie został. Demon natomiast wyglądał tak jak półelf. Zachował jednak swoje czerwone oczy. Przemieniony szybko pobiegł do Lasu. Tym razem czarodziejka znalazła się niedaleko wioski. Oddzielały ją jednak od niej drzewa. Najpiękniejsza kobieta, jaką Esnile do tej pory widziała zrywała spokojnie kwiaty. Była półelfką. Parę minut później z pomiędzy drzew wyszedł jakiś inny półelf. Esnile rozpoznała go. Demon bezszelestnie podszedł do zrywającej kwiaty. Późniejsze wydarzenia potoczyły się zadziwiająco szybko. Demon chwycił kobietę za włosy. Ta w odruchu obronnym wypowiedziała jakieś zaklęcie. Oprawca zaśmiał się dziko. Zaklęcie nie sprawiło na nim najmniejszego wrażenia. Chwilę później zgwałcił półelfkę. Esnile o mało nie zwymiotowała. Kolejny obraz. Ta sama półelfka rodząca dziecko. Kobieta jest wyczerpana. Jej włosy zmierzwione. Ciężko oddycha. Z każdą minutą uchodzi z niej życie. Z pierwszym płaczem nowo narodzonego chłopca, kobieta wydaje swój ostatni oddech. Chłopiec ma czerwone oczy. - Teraz nie mam wątpliwości. – Esnile poukładała sobie wszystko w głowie. - Rubeor jest półdemonem. Jednak lepiej by o tym nie wiedział. Jego umysł mógłby tego nie znieść. Kolejne sceny z życia chłopaka pojawiały się tak samo szybko jak znikały. Jedna scena wyostrzyła się pośród reszty. - Nie to nie jest przyszłość tego chłopaka. – Esnile była zakłopotana. – Co tu się do licha dzieje. Rozmyślanie przerwało jej pojawienie się jakiegoś młodzieńca.. Był niezwykle podobny do Rube… Nie on nie był podobny. To był Rubeor. Ubrany w skórzaną zbroję, trzymając w każdej ręce krótki miecz. Chłopak wspinał się jakimiś schodami. Na jego drodze pojawili się przeciwnicy. Czerwonowłosy skoczył do nich. Dźwięk miecza uderzającego o miecz rozszedł się po całym pomieszczeniu. Później już było tylko słychać dźwięk ciętego ciała i nieludzkie krzyki umierających. Przed oczami Esnile pojawiła się ta sama sala. Lecz osobą, która biegła, a raczej leciała pod górę nie był Rubeor. Tak się jej przynajmniej wydawało. Po bliższy przyjrzeniu się mu rozpoznała rysy chłopaka. Więc jednak to był Czerwonowłosy. Lecz był teraz bardziej podobny do demona niż do człowieka. Z jego łopatek wyrastały czarne, silnie umięśnione, około metrowe, z lekka przypominające krucze skrzydła. Włosy były srebrne i sięgały za łopatki. Oczy, które były bez wyrazu kolorem przypominały włosy. Całe jego ciało było silnie umięśnione. Górna część stroju była… a raczej jej nie było. Na obu przedramionach, po stronie przeciwnej do dłoni widniały po dwie trzy centymetrowe, zaostrzone, przypominające ostrza kości sięgające od łokci do dziesięciu centymetrów poza końce palców. Na bokach przedramion widniało po jednej takiej samej kości, lecz sięgającej trochę przed nadgarstki. Palce stóp półdemona zakończone były złotymi około pięciocentymetrowymi szponami. Paznokcie przy dłoniach były podobne, lecz tylko dwucentymetrowe. Przeciwnicy pojawili się w tym samym momencie, co podczas ostatniej wizji. Rubeor ruszył do ataku z taką szybkością, że Esnile niemal go nie zauważyła. Kula czystej energii wystrzelona z ręki półdemona pomknęła w stronę jego przeciwników. Ułamek sekundy później walka była już skończona. Rubeor leżał na schodach wyczerpany. Czarodziejka wyczuła, że tak wielkie znużenie było spowodowane szybkim przemieszczeniem, oraz zbyt długim przebywaniem w formie półdemona. Jednakże decydujący wpływ na taki stan młodzieńca miało wystrzelenie kuli energii. Przywódczyni karawany wyczuła, że jeśli Rubeor przesadziłby ze swym demonicznym dziedzictwem niechybnie spotkałaby go śmierć. Wzrok Esnile przykuło lekka rana na brzuchu chłopaka. Rana ta znikła po niecałej minucie. Widocznie chłopak miał moc regeneracji. Później wizje rozpłynęły się. Powróciła rzeczywistość. Czarodziejka nabrała ciężko powietrza. Była wyczerpana. Rubeor nie okazywał tego po sobie, lecz również był pozbawiony większości sił. – Twoja matka była półelfią czarodziejką, która została zgwałcona przez półelfiego wojownika. - Głos Esnile drżał z wysiłku.- Wojownik ten wkrótce zginął od ciosu miecza. Twoja matka natomiast umarła przy twoich narodzinach. – Specjalnie ukryła prawdę przed chłopakiem. - Wybacz mały, że kłamię, ale nie jesteś gotów na poznanie prawdy. – Dodała w myślach. - Więc mój przybrany ojciec nie miał racji nazywając ją dziwką. – Rubeor zacisnął ręce. – Szkoda, że mój ojciec nie żyje. – Dodał po dłuższej chwili milczenia. - Tak wiem. Z pewnością byłby ci teraz potrzebny. - Nie. Szkoda, że nie żyje, bo sam bym go zabił za to, co zrobił mojej matce. – W głosie młodzieńca pojawiła się jakaś groźna nuta. - Zapewniam cię chłopcze, że nie dałbyś rady nawet zadrapać swojego ojca. - Kobieta uśmiechnęła się ponuro. Przez dalszą część podróży temat przeszłości Czerwonowłosego był już nieporuszony. Karawana dotarła w końcu do celu swej podróży. Była to stolica Materitu. Karawana zatrzymała się przed jedną z karczm. Wtedy to Rubeor podziękował za opiekę i zaoferował chęć zapłaty za przewóz. Esnile jednak odmówiła. Na pożegnanie wypowiedziała tylko dwa zdania: - Żegnaj Rubeoru Czerwonowłosy. Uważaj, komu pozwalasz zaglądać do swego umysłu i pilnuj by nie ogarnęła cię zbytnia chęć niszczenia. Później nie czekając na odpowiedź chłopca odwróciła się i odeszła. - I módl się byśmy się więcej nie spotkali. Wtedy musiałabym cię zabić. – Powiedziała w myślach nim zniknęła chłopakowi z oczu. Młodzieniec tym czasem nie mając nic lepszego do roboty założył kaptur na głowę i wszedł do gospody, gdzie przy kuflu grzanego miodu rozmyślał nad ostatnimi słowami czarodziejki.
JA DO PANA ARCHIWILIMŁOTECZKOPODEBNEGO | |
| | | Arakhen
Liczba postów : 366 Skąd : Kraków Registration date : 20/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Arakhen Velor Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Rubeor Tenzor Nie Sty 11, 2009 2:46 am | |
| Rozpisałeś się. Nie wiem jak jakościowo bo pisze posta prawie o 1 w nocy, ale na pewno przeczytam... | |
| | | Archiwilimłoteczkopodobn Wielki Wezyr
Liczba postów : 619 Age : 36 Skąd : Z zachodu Registration date : 19/11/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Mag Eustachy Inwentarz: Wygląd: Łojezu!
| Temat: Re: Rubeor Tenzor Nie Sty 11, 2009 5:50 pm | |
| Ehh… a widząc długość historii miałem nadzieje przeczytać coś ciekawego. I srodze się zawiodłem. Po pierwsze – co was tak napadło na granie półdemonami? Co prawda zrobiłeś na tyle dobrze, że opisałeś tą rasę, jednak i tak nie pasuje mi ona zbytnio.Po pierwsze – demony są źródłem swojej własnej magii, co jest opisane w artykule o źródłach owej. Więc nie wiem skąd umiejętność wyczuwania wszelakich rzucanych czarów. Tak samo jak niewyjaśniona jest nienawiść magów do demonów. Jednak jak już powiedziałem, ciekawa historia to w takich wypadkach podstawa. Przejdźmy więc do twojej: Cóż… jest długa… i kompletnie nieciekawa. Powiedz, czy szczegółowy opis tego, w jaki sposób Rubeor zabierał z kuchni suszone mięso ma jakiś wpływ na samą historie? Nie? No to po cholerę wrzuciłeś tak szczegółowy opis tego faktu? Bo odnoszę wrażenie, że tylko po to, żeby było dłużej. Kolejną poważną skuchą w tej historii jest to, że najwyraźniej zapomniałeś o tym, że nawet takie słowa jak półelf czy demon maja swoje synonimy i można je bez zbytniego trudu zastąpić innymi zwrotami. No, ale od oceniania stylu warsztatu są podania, nie historia postaci Więc wracając do samej historii – jest miałka strasznie – jakaś para wychowywała przez szesnaście lat nie swoje dziecko, za – wydaje się – obopólną zgodą, żeby ot tak później ojciec stwierdził, że on się tutaj tylko plącze i wyrzuca go na zbity pysk? No, to jeszcze ujdzie. Postawny chłopak, który udaje staruszka już mniej – zresztą po cholerę? Przecież 17 lat to już całkowita pełnoletniość, więc nikt nie ma prawa odsyła go nazad do rodzinnego domu. Trzecia sprawa – wiadomo, że zwykłym zajęciem czarodziejek jest dowodzenie karawanami kupieckimi. Tak samo jak dziwne jest to, dlaczego nie zabiła go tym razem, skoro wiedziała już że jest potencjalnie niebezpieczny i stwierdziła iż następnym razem go ukatrupi. Trochę irytuje jeszcze psychologiczna płytkość tej postaci. Z racji braku jakiegokolwiek opisu magii uznaje, że niech będzie że owa magiczka mogła jakoś zobaczyć przyszłości i przeszłości. Jednym słowem – takie słabe 3-. Jeżeli się uprzesz, to mogę poprowadzić tej postaci sesje, chociaż wolałbym żebyś jeszcze raz napisał historie, tym razem stawiając bardziej na jakość, niż na długość. A poza tym malutki, piękny bonusik: - Cytat :
- - No cóż w takich okolicznościach niech pan idzie. Ale oszczekam cię. Nocą, poza miastem łatwo stracić życie.
To taki przesąd występujący na terenach Lasu - jak się oszczeka podróżnego, to go potem niebezpieczeństwa omijają. więc strażnik był bardzo uprzejmy. Wiele bym dał, żeby zobaczyć jak strażnicy oszczekują każdego wychodzącego z miasta. | |
| | | Arheag
Liczba postów : 6 Skąd : Dalsze okolice Krakowa Registration date : 22/12/2008
Karta Postaci Imię i Nazwisko (przydomek): Inwentarz: Wygląd:
| Temat: Re: Rubeor Tenzor Nie Sty 11, 2009 6:06 pm | |
| Nie uprę się. Postaram się poprawić historię, a jak nie to rozpiszę nową, bardziej człowiekowatą postać. Jednak sądzę, że ta druga opcja będzie bardziej prawdopodobna.
Ta literówka umknęła mojej uwadze. | |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Rubeor Tenzor | |
| |
| | | | Rubeor Tenzor | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |